Newsy

ŁKS powalczy z Turem w meczu na ligowym szczycie

Do szóstej kolejki IV ligi podlaskiej ŁKS 1926 przystępuje jako jedna z dwóch drużyn z kompletem punktów. Nie znaczy to bynajmniej, że czeka go łatwe zadanie, bowiem przyjdzie mu się zmierzyć z liderem rozgrywek IV ligi, ekipą Tura Bielsk Podlaski.

Bielszczanie jak dotychczas również odnieśli komplet zwycięstw, strzelając na dodatek aż 10 goli więcej niż ŁKS. Stąd też w środowym meczu możemy się spodziewać po obu drużynach naprawdę olbrzymiej determinacji by podtrzymać serię i zostać jedynym zespołem bez straty punktów. Obaj przeciwnicy patrzą z góry na resztę zespołów i prezentują całkiem niezłą formę. Kibice obu stron wierzą, że ich ulubieńcy powalczą o kolejne zwycięstwo, a gdzie zrobić to lepiej niż u największego rywala, który gra o zwycięstwo w rozgrywkach. Początek meczu zaplanowano na godzinę 19.26 a poprowadzi je III-ligowy na co dzień sędzia, Pan Konrad Lewończuk z Białegostoku (no bo skąd?).
Poprzednie mecze zakończyły się bardzo udanie dla obydwu zespołów, które mogą być zadowolone ze swojej zdobyczy punktowej. Jak łatwo się domyślić, Turowi udało się zwyciężyć Dąb Dąbrowa Białostocka 5:1, co jest o tyle warte uwagi, że wynik jest bardzo podobny do wywiezionego z Dąbrowy przez ŁKS (przypomnę – 4:0). Wprawdzie przeciwko Turowi podyktowano w tym meczu aż dwa rzuty karne, ale strzegący jego bramki Patryk Sidun obronił strzał z jednego z nich. Zawodnicy ofensywni bielszczan strzelili za to aż 5 bramek (w tym 3 Karol Kosiński) i kolejne 3 punkty dla miejscowych stały się faktem. Równie dobre ostatnie swoje mecze miał ŁKS 1926, który najpierw w lidze wygrał w Dąbrowie 4:0 (o czym już wspominałem), a w środę w Kuźnicy Białostockiej w 1/32 okręgowego Pucharu Polski nie zostawiając swoim rywalom złudzeń i wygrywając 5:0. Wynikająca z terminarza i nieparzystej liczby drużyn startujących w IV lidze pauza zepchnęła drużynę z fotela wicelidera.
Początek sezonu dla ekipy z Bielska Podlaskiego jest wręcz wymarzony. Wydawało się że po kilkuletniej obecności w górnej części tabeli i w tym sezonie będzie ona plasowała się w okolicy 1 miejsca, ale Tur wystartował najlepiej od kilkudziesięciu lat. Szczególnie dobrze ta drużyna spisywała się na swoim stadionie, na którym każdemu było bardzo trudno o jakikolwiek strzał na bramkę gospodarzy. Skład jak na IV ligę bielszczanie od lat mają co najmniej solidny. W przerwie między sezonami Turowi udało się nie tylko utrzymać cały szkielet drużyny, ale dodać do nich kilka solidnych wzmocnień. Za takie na pewno można uznać sprowadzenie jednego z objawień poprzedniego sezonu Krzysztofa Cudowskiego do ataku, czy też Michała Nosa (obaj z Hetmana Białystok) i Kamila Mroza (MOSP), odpowiednio na pozycję bramkarza i do linii obrony. Przełożyło się to jak dotąd na wyniki w sposób rzadko spotykany, bo spośród 5 dotychczasowych spotkań tylko raz nie strzeli rywalowi 5 goli, a główna w tym zasługa Karola Kosińskiego, który imponuje formą strzelecką już w którymś sezonie z rzędu (na razie 13 goli). W ostatnim meczu z Dębem trener Paweł Bierżyn nie zdecydował się na wystawienie od pierwszej minuty kilku zawodników grających dotychczas w podstawowej jedenastce, co zapewne było spowodowane oszczędzaniem tych piłkarzy na mecz z ŁKS-em, z którym na pewno łatwo bielszczanom nie pójdzie.
Trener Robert Speichler i zarząd łomżyńskiego klubu stara się za wszelką cenę tonować nastroje dziennikarzy i kibiców, którzy są bardzo zadowoleni początkiem sezonu w wykonaniu Biało-Czerwonych. 12 punktów po 4 meczach to wynik naprawdę świetny. A ta seria może trwać dalej bo wystarczy zwycięstwo w środę i ełkaesiacy zostaną jedynym zespołem bez straty punktów. Tyle że tutaj trzeba pracy i przede wszystkim mocnej formy, bo możliwości są naprawdę spore. Problem tkwi w grze defensywnej, bo póki co ŁKS stracił średnio 1 gola w każdym meczu, a to więcej niż środowi rywale i to z raczej słabszymi przeciwnikami. Chyba zdaje sobie z tego sprawę trener Speichler, który na treningach szuka nowych rozwiązań taktycznych, a po udanym występie z Pograniczem można się spodziewać także drobnych roszad w składzie. Warto w tym miejscu przestrzec (zwłaszcza młodych) piłkarzy łomżyńskich przed faulowaniem rywali bliżej niż 25 m przed własną bramką – dla Karola Kosińskiego (którego oglądałem już kilka razy) celny strzał z takiej odległości to naprawdę żadna sztuka…
Delikatnym faworytem tego spotkania są raczej łomżanie, aczkolwiek jakby nie patrzeć jest to mecz z liderem a ŁKS – co zawsze podkreślam – potrafi być nieobliczalny i w tam, gdzie w takich meczach ma być stroną przeważającą, potrafi być jakby innym zespołem. Tak więc można się raczej skłaniać ku temu że szanse są wyrównane z niewielkim wskazaniem na Biało-Czerwonych. W każdym razie może to być bardzo ciężki mecz dla podopiecznych trenera Speichlera i raczej trudno spodziewać się fajerwerków. Być może o wygranej zadecyduje jedna jedyna bramka.

Przewidywane składy:
ŁKS 1926: Ulman – Kadłubowski, Melao, Cendrowski, Cychol – Tomczyk, Kacprzyk, Walczak, Brzozowski – Jastrzębski, Wojno.
Trener: Robert Speichler
Tur: Nos – K. Kulikowski, Mróz, Łochnicki, R. Kulikowski – Stypułkowski, Lewczuk, Niemczynowicz, Walczuk – K. Kosiński – Cudowski.
Trener: Paweł Bierżyn
Data: 2.09.2020 r godz. 19.26
Miejsce: Stadion Miejski w Łomży

Sędzia: Konrad Lewończuk

tekst: S/m